Wszystko wskazuje na to, że wystarczyło tylko poważnie potraktować czeskie roszczenia w sprawie funkcjonowania naszego kombinatu, a pozwoliłoby zaoszczędzić olbrzymie pieniądze i nie stać się pośmiewiskiem Europy. Niestety, do tej pory nie poznaliśmy osoby lub osób, które doprowadziły do tej sytuacji. Nie wiemy też, by ktokolwiek został za tę sprawę pociągnięty do odpowiedzialności, a przed nami kolejny konflikt, tym razem z Niemcami.
Według najnowszych informacji stężenie pyłów po stornie czeskiej w związku z funkcjonowaniem kopalni - jest w normie i nie przekracza określonych prawem limitów.
O sytuacji informuje Kraj Liberecki:
Częścią umowy międzyrządowej podpisanej w ubiegłym roku między Czechami a Polską były regularne pomiary stężeń pyłu PM10 w dziesięciu wybranych punktach w pobliżu kopalni Turów na terenie Polski. Z pomiarów wynika, że wartości nie przekroczyły limitów określonych przepisami.
„W ramach pomiaru monitorowano średnie dobowe stężenia cząstek pyłu PM 10, przy czym w każdym punkcie 24-godzinny pomiar wykonywano wielokrotnie przez 2 kolejne dni. Cały pomiar odbył się w poszczególnych punktach kolejno od 23 maja do 12 czerwca 2022 r. Zgodnie z wynikami pomiaru średnie dobowe stężenie cząstek pyłu PM 10 w okolicach kopalni Turów w momencie pomiaru mieściło się w w przedziale ok. 9-43 μg/m 3 i w okresie objętym monitoringiem nie została przekroczona ustawowa wartość dziennego limitu imisji 50 μg/m3 ”- powiedział Václav Židek, członek regionalnej rady ds. Ministerstwo Środowiska i Rolnictwa.
Informacje o wpływie kopalni Turów na jakość powietrza w Czechach zostaną również poszerzone o dane z nowej stacji pomiarowej, która rozpoczęła działalność w grudniu ubiegłego roku. Polska uruchomiła również dwie nowe stacje pomiarowe, które będą monitorować oddziaływanie kopalni Turów po polskiej stronie, zgodnie z zawartą umową międzyrządową. Są to stacje Działozsyn 2 i Jasna Góra. Stacje pomiarowe tutaj klik-klik.
Na tym nie koniec - woda w Czechach też się podnosi.
Jeszcze nieoficjalnie, ale wszystko wskazuje na to, że poza wałem chroniącym przed pyłem i hałasem wybudowana bariera mająca chronić ubytek wód po stronie czeskiej, też zaczęła spełniać swoją funkcję. Sprawę opisuje portal green-news.pl:
Czeski film z Turowem w tle. PGE GiEK nie pochwaliła się, że ekran przeciwfiltracyjny został ukończony. W dodatku spełnia swoją rolę – po czeskiej stronie podnosi się poziom wód gruntowych. Czeskie ministerstwo środowiska potwierdza to w korespondencji z green-news.pl
Z korespondencji z PGE GiEK wynika, że ekran działa od kwietnia 2022 r. Spółka od tego miesiąca liczy 12-miesięczny okres testowy. Innego zdania jest czeskie ministerstwo środowiska. Ondřej Charvát z biura prasowego resortu w odpowiedzi na pytania green-news.pl stwierdza, że okres testowy potrwa do czerwca 2023 r.
A efekty są więcej niż zadowalające. „Na pełną ocenę funkcjonalności podziemnej bariery jest jeszcze za wcześnie, ale według najnowszych ustaleń czeskiej służby geologicznej poziom wód gruntowych w otworach monitoringowych na południe od ściany rzeczywiście już się podnosi” – przekazał Charvát z biura prasowego ministerstwa środowiska Czech.
Cały artykuł tutaj: Awantura za pół miliarda coraz bliżej końca. Ekran w Turowie za 24 mln zł wycisza czeskie roszczenia
Podsumowując: wał ochronny plus ściana blokującą odpływ wody, to kilkadziesiąt milionów złotych, a ile kosztował nas spór po włączeniu się do sprawy TASUE? Pół miliarda! I nikt za to nie został pociągnięty do odpowiedzialności! Przecież to się w głowie nie mieści, a wystarczyło przecież z Czechami rozmawiać, a nie zbyć ich z pozycji siły - o tym jak potraktowaliśmy czeską delegację pisaliśmy już tutaj: Polsko-czeskie negocjacje w sprawie Turowa. Z końcem lutego skarga do Trybunału? i tutaj: Koniec kłopotów Turowa?! Można było uniknąć skandalu!
Na tym jednak nie koniec. Przed nami spór z Żytawą (Zittau)! Niemieckie media podały właśnie, że najnowsze badania wykazały olbrzymi wpływ kombinatu na życie tamtejszych mieszkańców:
Nowe badanie zlecone przez Federację Ochrony Środowiska i Przyrody Niemcy (BUND) Saksonia potwierdza ogromny wpływ na Żytawę (Zittau) i okolice poprzez kopalnię odkrywkowaną Turów w Polsce. Poinformowała o tym organizacja ekologiczna. Funkcjonowanie kopalni węgla brunatnego prowadzi do dalszego spadku wód gruntowych i powierzchniowych, co powoduje ruchy gleby, a tym samym już widoczne uszkodzenia budynków w mieście Żytawa. W komunikacie stwierdza się również, że drenaż kwasowo-ściołowy uwalnia wiele zanieczyszczeń, takich jak metale ciężkie, które wpływają do rzek Miedzianka i Nysa Łużycka.
Niemcy czekają na odpowiedz polskiej strony, która może wnieść uwagi do wyników badań.
Czyli teraz co? Kolejny spór i kolejne pół miliarda, zanim się porozumiemy?
Patrząc na niefrasobliwość rządzących w sprawie sporu z Czechami, z Niemcami może być podobnie. Zwłaszcza że zamiast wyciagnięcia konsekwencji od winnych tego całego zamieszania, polski rząd wolał wziąć sprawę Turową na sztandary i ogłosić, że to on jest poszkodowany przez złych południowych sąsiadów.
Chociaż nie, jedną osobę do odpowiedzialności pociągnięto… nowego i byłego już ambasadora w Pradze (klik-klik), który ośmielił się przedstawić inne niż rządowe stanowisko. Z tym że teraz patrząc na to, co mówił Mirosław Jasiński - kto tak naprawdę bronił interesów polski? Przecież Jasiński mówił wtedy to, co tak wyraźnie widzimy teraz - spór o Turów mógł nas kosztować kilkanaście razy mniej, niż rzeczywiście kosztował! Czy ktoś przeprosił za to Jasińskiego?