Sprawa Turowa: Ambasador zostanie odwołany za powiedzenie prawdy?

Półtora roku Czesi czekali na polskiego ambasadora i gdy jeszcze przed świętami publikowaliśmy informację o spotkaniu burmistrza Bogatyni z nowym przedstawicielem polski w Republice Czeskiej — ambasadorem Mirosławem Jasińskim oraz apelu burmistrza o zajęcie się sprawą Turowa, to już nowy — stary ambasador może pakować walizki, właśnie za sprawą wypowiedzi o naszym kombinacie.

Półtora roku Czesi czekali na polskiego ambasadora i gdy jeszcze przed świętami publikowaliśmy informację o spotkaniu burmistrza Bogatyni z nowym przedstawicielem polski w Republice Czeskiej — ambasadorem Mirosławem Jasińskim oraz apelu burmistrza o zajęcie się sprawą Turowa, to już nowy — stary ambasador może pakować walizki, właśnie za sprawą wypowiedzi o naszym kombinacie.

Aferę rozpętał opublikowany wczoraj (6.01) wywiad, jaki Mirosław Jasiński udzielił Deutsche Welle. Powiedział tam między innymi:

Ten problem powinien był być rozwiązany nawet nie na poziomie prezesów, a dyrektorów technicznych kopalni. Każda poważna firma ma przecież oddział zajmujący się naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem.

To był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony. W końcu podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery.

(…)

Bądźmy więc uczciwi i przyznajmy, że powodem sporu była jednak arogancja pewnych ludzi.

Z PGE?

Tak. Przede wszystkim z dyrekcji kopalni. Potem jest dyrekcja PGE, a całe lata świetlne dalej ministerstwa i premier. Trzeba te szkody naprawić natychmiast, bo jeśli ktoś sobie kopie dół, to nie znaczy, że ludzie z sąsiedztwa mają zostać bez wody. Nie wierzę w to, żeby wielkiej kopalni nie było stać na zrobienie wodociągu dla kilkudziesięciu gospodarstw.

(…)

Pełen wywiad tutaj.

Po tym materiale rozpętała się burza. Na Twitterze zagotowało się (pisownie orginalne):

To zdrada dyplomatyczna! Natychmiastowa dymisja! - napisała Europosłanką Anna Zalewska.

Ambasador RP w Republice Czeskiej w Deutsche Welle jawnie działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie #Turów. (I przytacza zapisy artykułu o zdradzie dyplomatycznej, za co grozi kara do 10 lat więzienia). - Janusz Kowlaski.

Od osoby, która reprezentuje Polskę zagranicą należy oczekiwać, że wypowiadając się, w tak kluczowych sprawach jak Turów, najpierw pozyska wiedzę i pozna fakty. Bezrefleksyjne powielanie obcej narracji szkodzi interesom Polski. - Jacek Sasisn

To tylko niektóre z wpisów, a na reakcję nie trzeba było długo czekać:

Premier zdecydował o rozpoczęciu procedury odwołania ambasadora Polski w Republice Czeskiej. Nie ma zgody na skrajnie nieodpowiedzialne wypowiedzi ws. kopalni w Turowie. Każdy polski dyplomata ma obowiązek dbać o polskie interesy. - napisał Rzecznik Rządu Piotr Müller.

Najlepsze jest jednak to, że patrząc z perspektywy naszego regionu, gdy przeanalizujemy przebieg sporu z Czechami, to Ambasador nie minął się z prawdą. Wyglada jednak, że nadmierna szczerość będzie kosztowała go stanowisko. Wystarczy przypomnieć dwa zdarzenia.

Pierwsze to historia wystąpienia przed KE w listopadzie 2020 roku. Czesi wybrali się do Brukseli w mocnym składzie osobowym, a nasza strona poprzestała na wideokonferencji. Niestety dodatkowo słabo przygotowaliśmy się do tego spotkania:

Wiceminister spraw zagranicznych Martin Smolek, który był obecny na spotkaniu w Brukseli, powiedział Deníkowi N., że argumenty strony polskiej „nie przekonały delegacji czeskiej”, ponieważ strona polska w ogóle nie znała odpowiedzi na część czeskich argumentów.

Więcej o tym tutaj: Czesi niezadowoleni ze spotkania przed KE w sprawie Turowa

Drugie, to lutowa (2021) wizyta czeskiej strony w Warszawie, już po uznaniu skargi czeskiej przez KE za zasadną. Przedstawiciele Republiki Czeskiej przyjechali z propozycją zawarcia porozumienia, z umową (której notabene teraz tak bardzo od nich oczekujemy) i zostali, pisząc kolokwialnie „spuszczeni na drzewo”:

Obecnie przygotowujemy tekst ewentualnego pozwu, a także propozycję wstępnego środka w celu natychmiastowego wstrzymania wydobycia. Rząd powinien rozstrzygnąć sprawę w lutym. Co nie zmienia faktu, że obie strony mogą dojść do porozumienia ”- powiedział Marcin Smolek, zastępca Wydziału Prawno-Konsularnego, o ewentualnym dalszym postępowaniu.

Dziś miałam okazję wyjaśnić stronie polskiej wymagania regionu libereckiego, w tym zaopatrzenie mieszkańców regionu w wodę pitną, a jednocześnie poinformowałam, że czeski rząd zdecyduje o kolejnych krokach koniec lutego. Żałowaliśmy, że nie mogliśmy działać na szczeblu ministrów środowiska. Strona polska zaproponowała negocjacje tylko na szczeblu wiceministrów, z drugiej strony daliśmy przestrzeń do dyskusji nad postulatami regionu i obietnicą, że wkrótce Polska się nimi zajmie - skomentował równolegle negocjacje wiceminister środowiska Władysław Smrz.

Pisaliśmy o tym tutaj: Polsko-czeskie negocjacje w sprawie Turowa. Z końcem lutego skarga do Trybunału?

I jak to się skoczyło? Odrzuciliśmy propozycję Czech, a później patrzyliśmy na zaskoczone i zszokowane miny Premiera Morawieckiego i Wicepremiera Sasina, bo jednoosobową decyzją sędzia TSUE nakazała nam wstrzymanie wydobycie w kopalni Turów.

Czy w takim razie warto winić Mirosława Jasińskiego, że powiedział prawdę? Może właśnie uderzenie się w pierś i powiedzenie - przepraszam - było dobrą drogą do zawarcia tak upragnionego dla naszego regionu porozumienia i zakończenia sporu?