Nie wiem, czy taka sytuacja ma miejsce w całej Polsce, ale w naszym regionie okres zimowy i pozimowy budzi strach wśród kierowców. Wyjeżdżając na nasze drogi, kierowcy mają obawy, czy wrócą ze sprawnym zawieszeniem, całymi felgami lub oponami. Niestety - obawy te są uzasadnione.
Pełna dziur, wyrw czy innych ubytków, zbyt słabo oznakowana droga stanowi wyzwanie nawet dla najbardziej spostrzegawczego i doświadczonego kierowcy. Są jednak sytuacje, kiedy mimo zachowania szczególnej ostrożności, minimalnej dozwolonej prędkości wpadasz w dziurę i już wiesz, że do celu nie dojedziesz. Myślisz co zrobić, bo nie czujesz się winny, i nie widzisz powodu, dla którego to Ty masz ponosić słone zazwyczaj koszty naprawy.
Pierwsze, co powinieneś zrobić, poza zapewnieniem sobie, innym i pojazdowi bezpieczeństwa, to wezwać patrol policji. Zanim przyjedzie, zrób zdjęcia dziury, z kilku stron, z kilku ujęć, postaraj się oszacować jej wielkość, głębokość, postaw coś dla porównania. Zrób zdjęcia tak, by można było rozpoznać miejsce powstania szkody. Kiedy przyjedzie patrol, wszystko im wyjaśnij. Ich dokumentacja później z pewnością się przyda.
Jak już oszacujesz szkodę sam lub z pomocą rzeczoznawcy, spróbuj dogadać się z zarządcą drogi, bo to on ponosi odpowiedzialność za jej zły stan. Ustal, kto zarządza danym odcinkiem drogi, a następnie wezwij, aby pokrył Twoją szkodę, przedstaw swoje argumenty, dowody, jeśli masz – rachunki z naprawy, spróbuj przekonać, że ta ugodowa droga będzie dla obu stron korzystna. A co jeśli się nie uda?
Najpierw wytłumaczę, dlaczego może się nie udać. Otóż zarządcy dróg często stoją na stanowisku, że nie oni ponoszą odpowiedzialność za Twoją szkodę, bo przecież dokonują regularnie przeglądów dróg i na bieżąco naprawiają uszkodzenia, bo nie są w stanie dokonywać napraw 24/h, bo były znaki ostrzegawcze, bo przecież mogłeś ominąć dziurę, bo z pewnością jechałeś za szybko, bo zlekceważyłeś znaki drogowe.
Innymi słowy, przerzucają odpowiedzialność na Ciebie lub co gorsza, sugerują, że dziura, w którą wpadłeś, nie mogła spowodować takiej szkody. Tłumaczą również, że ich odpowiedzialność nie jest absolutna.
I wtedy właśnie zostaje droga sądowa.
Chcąc nie chcąc trzeba złożyć do sądu pozew o zapłatę kwoty, jaka pokryje Twoją szkodę. W postępowaniu sądowym ustali to biegły z zakresu motoryzacji i rekonstrukcji wydarzeń, i ustali ponadto, czy możliwe było powstanie tego konkretnego uszkodzenia w podanych okolicznościach.
Musisz udowodnić, że do szkody doszło właśnie na tej konkretnej drodze w danym miejscu, że przyczyną szkody jest opisana i sfotografowana przez Ciebie dziura oraz że do szkody doszło, pomimo że przestrzegałeś przepisów, stosowałeś się do znaków i oznaczeń, ale zaniedbania zarządcy dróg były zbyt duże, a stan drogi bardzo zły.
Co ważne, oprócz pokrycia kosztów naprawy, uszkodzeń pojazdu w uzasadnionych przypadkach może przysługiwać zwrot za holowanie, samochód zastępczy, a nawet utracone korzyści, które mógłbyś osiągnąć, gdyby do zdarzenia nie doszło, np. jechałeś na ważne spotkanie i poniosłeś realną stratę finansową.
Trzeba mieć na uwadze, że jeśli uszkodzenie jezdni lub roboty drogowe były oznakowane zgodnie z przepisami prawa, wówczas Twoje szanse są mniejsze, ale nie znaczy, że żadne. Każdy przypadek należy dokładnie przeanalizować. Nawet prawidłowe umieszczenie znaków ostrzegawczych nie wyłącza całkowicie odpowiedzialności zarządcy drogi.
Jeżeli stan drogi jest bardzo zły, jeżeli na drodze jest jedna dziura za drugą, jeżeli nie jest możliwe jej normalne użytkowanie, wówczas nawet postawienie znaków ostrzegawczych we właściwych miejscach nie powinno uwolnić zarządcy od odpowiedzialności. Rozmieszczanie znaków drogowych nie może być bowiem usprawiedliwieniem dla zaniedbań zarządcy (tak Sąd Okręgowy w Lublinie – sygnatura akt: II Ca 545/11).
Podstawy prawne: Ustawa o drogach publicznych oraz art. 415 lub 417 Kodeksu cywilnego