turek pisze:
Więc wychodzę z założenia, że bywał tam często, częściej niż przekorny,
turek pisze:
Podejrzewam, że to i tak częściej niż przekorny,
ale oczywiście mogę się mylić
Turku, a co to ma za znaczenie, ile razy w ciągu roku korzystałem z gościny Piwnicy Staromiejskiej?? Jeśli zbyt rzadko Twoim zdaniem bywałbym tam, będziesz być może próbował pozbawić mnie prawa do wypowiadania się na ten temat. Jeśli zaś okazałoby się, że bywałem tam zbyt często, podniesiesz głos, że kierują mną jakieś prywatne interesy. Dlatego tez uważam, że rozmowa nt. częstotliwości "bywania" w tym lokalu a tym bardziej nadawanie większych czy mniejszych praw do wypowiedzi biorąc pod uwagę zbyt rzadkie lub za częste odwiedziny w tym miejscu - jest bezcelowa...
Swoją drogą próbujesz wcielić w życie niebezpieczny precedens, polegający na sprawdzaniu u forumowiczów zasadności i prawa do wypowiedzi w poszczególnych tematach...
To co mnie irytuje w całej tej sprawie to sposób postępowania ludzi, którzy zapewne sami siebie określają jako osoby wyższej kultury, wobec kobiety, która jak i oni sami działa w podobnym obszarze.
Wydaje się, że w całej tej sprawie dominował nie zdrowy rozsądek, lecz zaciekłość, próba udowodnienia "kto tutaj rządzi" czy być może nawet zawiść...
Teraz nie ma już Piwnicy Staromiejskiej a czy się odrodzi w innej postaci, nie wiadomo. Jeśli ktoś weźmie ten lokal, to będzie on strasznie okrojony w porównaniu do poprzedniego obszaru i coś mi się nie wydaje, żeby zacni członkowie stowarzyszenia uzyskali za niego cenę dzierżawy jaką zażądali od E. L-G... Czy Stowarzyszenie zrobi na własny koszt wejście od ulicy? Szczerze powątpiewam....
Czy ewentualny dzierżawca weźmie to na siebie i rozpocznie żmudne starania o uzyskanie pozwolenia na budowę schodów w tym miejscu?? Być może - jednak pomijając fakt, że będzie to proces rozciągnięty w czasie, prawie na pewno odliczy sobie koszt budowy od kosztu dzierżawy - będzie więc sytuacja bardzo podobna do poprzedniej. Pani Elżbieta włożyła bowiem niemało sił i środków finansowych aby zrobić z tego lokalu to co zrobiła a później w sposób naturalny płaciła proporcjonalnie mniej za dzierżawę, odliczając sukcesywnie wkład własny w jego remonty...
Euroopera odniosła więc tzw. pyrrusowe zwycięstwo a jego członkowie zapewne dzisiaj mocno drapią się po główkach zastanawiając się,... co dalej zrobić z tym fantem...???
Miałem cichą nadzieję, że do tematu włączy się
Zubek - skądinąd filar i czołowa postać Stowarzyszenia - ale ów woli najwyraźniej wypowiadać się nt. zasadności lub jego braku funkcjonowania ryneczku kwiatowego w centrum miasta, aniżeli włączyć się do tej, być może, niewygodnej dyskusji, dot. jego własnego podwórka...
Rzucę więc pytanie, które zapewne pozostanie bez odpowiedzi - co dalej z tym miejscem szacowna Euroopero??? Czy macie już gotowe plany, czy może wzorem imć Kononowicza - nie będzie tam niczego??
ps. Przy okazji... W niedzielę miałem okazję odwiedzić Dom Kołodzieja i oprócz skonsumowania naprawdę smacznego obiadku serwowanego przez miłą obsługę, zdołałem również zauważyć, że Panią Elę odwiedzają licznie goście z zagranicy... Tak więc radzi sobie chyba całkiem nieźle, pomimo tego, że Euroopera tak nieprzyjaźnie ją potraktowała.